Umówiłem się z Dominikiem pod Secesją ok. 14:50, kupiliśmy nowe pedały do roweru i pan w serwisie je od razu wymienił. Ruszyliśmy przez bulwary w stronę Toru Kajakowego, niestety na początku było małe zamieszanie, bo źle zeszliśmy na bulwary a potem jeszcze na Dębnikach bulwary są nie przejezdne. Do Skawiny płasko, 1 podjazd w Brzyczynie. Nawet dobrze się wyjechało, cieszy mnie coraz lepsza forma mojego brata, który miał trochę problemów z jazdą pod górę ;) Idzie mu coraz lepiej. Potem zjazd do Zakopianki i skręt na Swoszowice. Tam 2 podjazd, napełnienie bidonów w Rajsku i zjazd do Wieliczki. Tam przemieściliśmy się w stronę Grabówek, tam 3 podjazd chyba najtrudniejszy. W Golkowicach jeszcze kilka pagórków. Dojechaliśmy do Łagiewnik stamtąd jeszcze przejechaliśmy ul. Kobierzyńską i wróciliśmy przez Ruczaj.
Podsumowując trasa udana, poćwiczyliśmy podjazdy. Średnia jakaś super nie jest, ale w pionie wyszło ok. 850! Następna wspólna wycieczka w czwartek.
Dzisiaj rano w ogóle nie miałem pomysłu na trasę, ale postanowiłem przejechać się do Zatoru. Wyszedłem i od razu co się dało odczuć ten upał... Cały czas podczas jazdy miałem jakieś dziwne przeczucie, że coś się wydarzy lub zepsuje.. Myślałem nawet czy nie zawrócić ale jakoś przeżyłem dojazd do Zatoru. Tam sobie odpocząłem przez kilka minut. Przy okazji wspomnę, że w Zatorze jak jadłem lody, do lodziarni wpadła jakaś szycha z Ekwadoru. Przyjechała cała obława ochroniarzy, razem z jakimś ważnym gościem, ochroniarze starali się rozpędzić tłum. Kupili mu lody i pojechali dalej, podobno był to premier Ekwadoru, ale wydaje mi się to mało prawdopodobne.
Wracało mi się dużo lepiej ;), odżyły nogi wraz z umysłem. Dość szybko przedzierałem się przez lokalne wsie. W Zelczynie znów starał się ktoś minąć na kolarce ale siadłem na koło i ciągnąłem za nim aż do Skawiny. Tam ja skręciłem w strone Tynica, a Pan w koszulce Lampre pojechał prosto. Wyjazd udany, ale wczoraj jechało mi się lepiej.
Na dzisiaj sobie właśnie zaplanowałem pierwszą setkę w tym roku i się udało !
Na początku przejechałem do Alwerni, przez Liszki dalej do Wygiełzowa, tam odpoczynek w sklepie przy Skansenie. Niestety nie miałem wystarczająco pieniędzy na wejście, ale chyba i tak bałbym się zostawić rower bez opieki.. Pod sklepem spotkałem Grześka. Jechał też z Krakowa, ale od strony Zatoru. Po odpoczynku ruszyliśmy, czekał na nas podjazd w Płazie, wyjechaliśmy w całkiem dobrym tempie, niestety Grzesiek pojechał prosto w stronę Bolęcina, natomiast Ja pojechałem w stronę Chrzanowa. Szybko przejechałem przez Chrzanów do Trzebini, zaraz po wyjeździe z niej zatrzymałem się na stacji w celu uzupełniania bidonu. Okazało się, że przepłaciłem bo 100 metrów dalej był spożywczy.. Po wyruszeniu jechało mi się źle, bardzo mi przeszkadzał wiatr, po prostu kryzys. Po dojechaniu do Krzeszowic wróciła noga, ale wiatr dalej męczył. Przerwę zrobiłem sobie jeszcze w Zabierzowie, zjadłem coś i ruszyłem dalej. Szczęście, że jechał ktoś w koszulce DHL'u Authora na kolarzówce, więc siadłem na kole. Średnia wyszła dobra, ale wystarczyło że wjechałem do Krakowa i tempo spadło z 27.1 do 26.7.. ale przez pół trasy średnia utrzymywała się w okolicy 28.2
Dzisiaj, miałem zamiar zrobić 50km, ale już pogoda i czas nie pozwoliły. Jak wracałem bulwarami siadł mi na kole jakiś chłopak jednak dawał zmiany, więc postanowiłem zagadać ;), chłopak w moim wieku, więc będę miał kolejną osobę do wypraw!
Po przyjeździe z piłki, jeszcze postanowiłem się przejechać ;). Nie ma co opisywać. Minęła mnie jedna osoba na kolarzówce, trzymałem przez chwilę koło, ale mi uciekł :)