Dzisiaj wyruszyłem ok. 14:00. Niby miało padać, ale było całkiem ładnie tylko że zimno. Szybko dojechałem do Niepołomic, jednak nie robiłem sobie żadnych postojów.. W Niepołomicach remont drogi, który blokuje dojazd do DK 75.. Ludzie jak głupi nie czytając tablic musieli zawracać przed barierką :D. Średnia cały czas utrzymywała mi się w granicach 30.5km/h. Na drodze krajowej nr 4 skręciłem w stronę Gdowa i średnia zaczęła powoli spadać, niestety jazda pod wiatr męczy. Po dojeździe do Gdowa średnia wynosiła 29.5. Tam chwila postoju. Potem interwałem do Swoszowic, tam zrobiłem sobie drugą przerwę. Potem przejechałem przez Skotniki do Toru Kajakowego. W Skotnikach dzisiaj odbywał się maraton dla biegaczy :) Na torze już byłem nieco zmęczony, w końcu byłem po 60 kilometrach jazdy pod wiatr. Na koniec pojechałem na błonia zobaczyć najdłuższą pizzę świata mającą kilometr długości :)
Kilka zdjęć :
Pizza się piecze! :)
Pan mierzy długość pizzy, aby potem ogłosić rekord :)
Dzisiaj cały dzień lało, ale ok. 18 trochę się przejaśniło więc poszedłem trochę rozkręcić nogi. Na torze starałem się mocno jechać pod wiatr ok. 32-33 a z wiatrem 38-42. Już, gdy wracałem z toru zaczęło padać.. Postanowiłem jeszcze pojechać na błonia, w dodatku dowiedziałem się, że będzie jutro fajna impreza :). Restauracja Magillo i Makro postanowili pobić rekord Guinessa w długości pizzy! Ma mieć ona 1km długości! ;) Przejadę się jutro może to będzie ciekawe?
Dzisiaj pogoda była nie pewna, więc nie chciałem bardzo daleko się zapuszczać by móc najwyżej wrócić szybko do domu, plan był taki 5x ZOO Szczyglice i Tor, ale nie zobaczyłem słonko, więc ruszyłem przez Brzezie do Rudawy, był to błąd ponieważ zachmurzyło się, kropiło poza tym straszne remonty w Brzeziu mnie podłamały i ten cholerny wiatr!!! Wiało jak rzadko. Już mocno zdegustowany dotarłem do tej nieszczęsnej Rudawy, zjadłem loda i ruszyłem w stronę domu. No z wiatrem to inna jazda! :) Średnia wzrosła drastycznie. Już na Księcia Józefa złapał mnie deszcz. Podsumowując był to jeden z najgorszych wypadów na rower w tym roku. Zresztą też takiej pogody nie lubię.. Może jutro będzie lepiej ?
Rano odebranie roweru i o 13:30 wyjazd z domu :) . Spragniony podjazdów ruszyłem w stronę Dobczyc, pierwszy podjazd to Rożnowa. Dalej lekkim interwałem dotarłem do Dobczyc, na rondzie zacząłem pogoń za jakimś kolarzem - zakończona sukcesem ! :D Jednak nie długo jechałem na jego kole, niestety brak kolarzówki daje się we znaki i na podjeździe odpadłem :(. Skręt w stronę Stadnik i w miarę szybko dojechałem do Gdowa. Tam pierwszy odpoczynek, następnie interwałową drogą do Wieliczki. Trzeba przyznać, że lubię tą drogę! ;) W Rajsku zrobiłem sobie chwilę przerwy. Następnie przejechałem przez Swoszowice i Skotniki do Toru Kajakowego. Tam spotkałem Erniego. Gazowaliśmy ostro przez cały bulwar, tempo nie spadło poniżej 40km/h. Jednak już w końcówce ledwo to utrzymywałem. Potem chwilę porozmawialiśmy i się rozstaliśmy, ja w stronę domu a Erni dalej na tor :). Wieczorkiem jeszcze na piłkę.
Podsumowując po odebraniu roweru chciałem zrobić jakąś setkę i się udało :). Dobry trening w dodatku dobra średnia wyszła jednak muszę trochę popracować nad stałym tempem na podjazdach.
Dzisiaj wyszedłem sobie o 15:30 i od początku problemy z napędem. Zauważyłem, że na 2 z przodu nie przeskakuje tak często, więc moje nogi dziś się o wiele więcej nakręciły niż normalnie.. Najpierw niekulturalna rozmowa z kierowcą CZARNEGO OPLA VECTRY.. Kolega nawet chciał się bić, wysiadł z auta coś tam mówił, ale nie zwracałem uwagi. To że ktoś nie potrafi wyprzedzić roweru i sam stwarza niebezpieczne sytuacje na drodze to nie moja wina, a jeszcze zatrzymywanie się na środku ulicy to nie zbyt rozsądna decyzja... Po tym zdarzeniu raczej spokojnie. Ze Szczyglic spokojnym tempem bez jakiegoś forsowania pod ZOO tym razem od ul. Księcia Józefa. Potem na błoniach 2 kółka, jeździłem spokojnym tempem 28-30, ale ktoś zaczął się ze mną ścigać niestety trochę mi zajęło doścignięcie gościa(2 z przodu daje się we znaki, o mało nie ukręciłem korby) Trochę pogadaliśmy i się rozdzieliliśmy! ( Pozdrawiam Marcin! :)) Dalej już samotnie na tor kajakowy i do domu .
Rano nie wiedziałem znów gdzie się wybrać, ale postanowiłem przypomnieć sobie starszą trasę. Samotnie wybrałem się w trasę do Zatoru przez Babice. O godzinie 14:40 wyjechałem z domu. Na szczęście była przyjemna pogoda - słońce, ale bez upału. Już w drodze do Zakopanego miałem problem z kasetą i łańcuchem.. Niestety przyszła pora wymienić cały napęd, nie uda się chyba nic z niego uratować.. W dodatku jutro niedziela, więc sklepy zamknięte, muszę przeboleć z tym przeskakiwaniem do poniedziałku.
Trasa przyjemna tylko, że ten napęd... Pierwszy postój jak zwykle w Brodle. Tam napełniłem bidon i jazda dalej. Dzisiaj na drogach mały ruch w końcu sobota. Droga do zjazdu na Zator była bardzo pagórkowata, a Ja nie mogłem się zbytnio wykazać, bo łańcuch wariował. W Zatorze odbywają się jakieś występy z okazji Sceny Letniej. Po zjedzeniu lodów i napełnieniu bidonu ruszyłem już w stronę Krakowa. Na trasie tylko jeden podjazd w Półwsi.
Podsumowując forma po Zakopanem jest rewelacyjna jednak ten napęd nie pozwala na nic więcej.. W Poniedziałek się wybiorę to zmienić.
Dzisiaj musieliśmy wracać do domu. Wczoraj odpoczywaliśmy w stolicy Tatr, jednak pogoda nie bardzo nam dopisała, było chłodno a czasem kropiło. Z naszego domku ruszyliśmy o 9:30. Pierwsze kilometry to zjazdy w korku w stronę Nowego Targu, tam zmieniliśmy się z Dominikiem plecakiem. Dalsza droga to krótki zjazd i podjazdy do serpentyny w Chabówce. Jednak patrzyłem dziś z dziwieniem, na to jaką drogę przejechaliśmy do Zakopanego, ale daliśmy radę długim podjazdom. Potem zjazd po serpentynie i postój na stacji Orlenu. Była już 11. Następnie zaczęliśmy podjazd do Rabki Zdrój. Po dojeździe na górę zaczął się 10 kilometrowy zjazd do Lubienia. Tam znów zmieniliśmy się plecakiem. Była 12. Potem zaczęliśmy odcinek do Stróży, była to raczej płaska droga. W Stróży zrobiliśmy sobie przerwę, zjedliśmy po drożdżówce i uzupełniliśmy bidony. Droga ekspresowa skończyła się w Myślenicach, więc tam wjechaliśmy na główną drogę. Tu już pagórkowaty teren doprowadził nas do Krakowa. O godzinie 14:20 byliśmy już w domu :).
Podsumowując wycieczka udana. Może następnym razem wybierzemy się w więcej osób i w dalszą podróż.
Dzisiaj wyruszyliśmy z Dominikiem w naszą pierwszą kilkudniową wyprawę, trafiło na Zakopane.. Przed wyjazdem było sporo kłopotów, jednak udało się wszystko dopiąć na ostatni guzik i ruszyliśmy. Przed wycieczką mieliśmy też obawy czy damy radę w ogóle dojechać do naszego celu. Przyszło to w bólu, ale bez większych problemów!! Ale od początku.
Pobudka 8:20, mieliśmy zamiar wyruszyć o 9:30 jednak z przyczyn losowych wyjechaliśmy o 10:15... Niestety dzisiaj strasznie wiało.. Początek dość trudny, jednak bez forsowania tempa wyjechaliśmy z Krakowa. Pierwszy kawałek to trudny interwał.. Pierwszy odpoczynek zrobiliśmy na stacji w Głogoczowie. Po chwili przerwy ruszyliśmy dalej. Zaraz ukazała nam się tabliczka z napisem Myślenice! Tutaj oddałem Dominikowi plecak i ruszyliśmy starą zakopianką w dalszą drogę. Tutaj raczej płasko. Następną przerwę zrobiliśmy po ok. 10km od Myślenic. Napełniliśmy bidony i zjedliśmy po drożdżówce. Zaraz po ruszeniu zaczęło padać, martwiliśmy się że zacznie lać.. Na szczęście udało się uciec przed deszczem. Wiatr nam dalej nie pomagał.. Męczyliśmy się okropnie. W końcu dojechaliśmy do końca drogi ekspresowej i zaczął się jeden z trudniejszych odcinków. Jednopasmowa kręta droga wiodąca cały czas pod górę doprowadziła nas do Rabki Zdrój. W Chabówce zjechaliśmy na stację i chwilę odpoczywaliśmy. Było już ok. 13. Czekał na nas największy podjazd na trasie. Miał ok. 4 km długości.. Udało się całkiem dobrze wyjechać. Zrobiliśmy zdjęcie i ruszyliśmy dalej. Zostało nam już 35 km do Zakopanego. Utrudnienia w ruchu przed Nowym Targiem dały się we znaki, musieliśmy przedzierać się pomiędzy autami... W Nowym Targu odpoczynek. Po nim zaczęło się już odliczanie kilometrów do końca.. Byliśmy już zmęczeni. Droga się strasznie dłużyła.. Zjechaliśmy do sklepu w Białym Dunajcu. Zjedliśmy po 2 7Daysy i ruszyliśmy ;). Jadąc cały czas ok. 21 km/h doturlaliśmy się do Zakopanego.
Udało się!! Podsumowując dzień bardzo męczący. Była to najtrudniejsza do tej pory trasa, jaką pokonaliśmy. Pozdrawiam z Zakopanego
Dzisiaj wybraliśmy się z Dominikiem trochę rozjeździć się przed jutrem. Dmuchało nieźle, mam nadzieję że jutro unikniemy tego wiatru.. Poza tym jeden podjazd pod ZOO i 2 kółka po błoniach. Oby jutro się udało! :)
Wczoraj po powrocie z wakacji mieliśmy z Dominikiem gdzieś wyskoczyć jednak pogoda nie pozwoliła, a więc dopiero dziś ruszyliśmy. Postanowiłem, że przejedziemy dość wymagającą trasę przez Gdów i powrót przez Dobczyce.. Początek to interwał do Gdowa. Tam przerwa 10 minutowa i jazda dalej, droga we Winiarach dalej zamknięta, więc objazdem przez Stadniki dojechaliśmy do Dobczyc, nie zatrzymując się dojechaliśmy do podjazdu w Dziekanowicach. Przerwę zrobiliśmy ok. 3-4 kilometry dalej. Dostaliśmy wtedy cynk z Krakowa, że zbiera się na burzę, nie przejęliśmy się za bardzo, uzupełniliśmy bidony i jazda dalej. Na razie nikomu nie polecam jazdy tamtędy, remontów a remontów. Dopiero w Wieliczce zobaczyłem błyskawice. Nieco przyspieszając przejechaliśmy do Rajska, a stamtąd do Swoszowic. Pomału zaczynało padać. Zakopianka już była mokra... Udało się uciec! Teraz leje :)
Miała być setka jednak burza uniemożliwiła ten zamiar... Podsumowując noga jest dobra. Udało mi się troszkę odpocząć od roweru, ale wracam do niego z uśmiechem!