Dzisiaj wybraliśmy się z Dominikiem, na odkładaną trasę do Wadowic. O 14:30 wyjazd z domu. Wiedzieliśmy, że początek jest trudny ale nie aż tak ! Podjazd za podjazdem, w dodatku Dominik dzisiaj nie czuł się najlepiej. Robiło mu się słabo, bałem się, że coś mu się stanie ale dał radę ! Twardy chłop !! Pierwszy odpoczynek na stacji w Głogoczowie.. Po 10 - 15 minutach ruszyliśmy dalej zjazdy doprowadziły nas na drogę nr 52 w stronę Wadowic.. Nagle niebo zrobiło się czarno-szare i myśleliśmy, że zaraz lunie jak z cebra na szczęście rozeszło się po kościach, a deszcz złapał nas dopiero w Zatorze.. Po dość trudnym podjeździe, Dominikowi znów się zrobiło słabo, usiedliśmy z boku i odpoczęliśmy.. W Kalwarii naszedł czas, aby zastanowić się co robić dalej, czy wracać czy jechać dalej. Dominik czuł się już podobno lepiej, i chciał jechać dalej, więc z przymrużeniem oka uwierzyłem mu i ruszyliśmy. Kilka podjazdów, trochę zjazdów i już byliśmy w Wadowicach. Tam odpoczęliśmy dłużej, zrobiliśmy sobie zdjęcie i ruszyliśmy do Zatoru. Tam wymuszona przerwa przez deszcz, postanowiliśmy sobie kupić lody, chyba powoli stajemy się stałymi klientami :) Powrót przez Tyniec i tor kajakowy.
Dominik w Wadowicach
Ja w Wadowicach
Fontanna w Wadowicach
Kościół
Podsumowując początek trasy bardzo trudny, ale od Kalwarii przyjemnie! Tą trasę polecam osobom, które już przejechały nie jedną setkę w tym roku.. Ta przejażdżka była jedną z najdłuższych w tym roku! Teraz czeka mnie przerwa do 2 sierpnia.
Podsumowując cały Lipiec jestem bardzo zadowolony ze swojego wyniku ! Zrobiłem 6 setek, pobiłem rekord dystansu w 1 dniu, osiągnąłem w tym miesiącu najwyższą prędkość, która wyniosła 71.8. Udało też się w dobrym czasie wyjechać pod ZOO (6:47). Gdyby nie wyjazd na wakacje pewnie dałbym radę dociągnąć do 2000km w miesiącu !
Dzisiaj rower był już sprawny, więc wyruszyłem w stronę Skały. Podczas jazdy miałem sporo nie miłych przygód.. Na początku ból brzucha, przez to musiałem szybko znaleźć restaurację z WC ;) Ból minął po ok. 15-20 minutach odpoczynku. Jeszcze przed Skałą użądliła mnie Osa, w palca. Dopiero w domu mogłem wyciągnąć całe żądło.. Początkowo planowałem pojechać ze Skały do Słomnik, jednak te przygody zniechęciły mnie do dalszej podróży w dodatku dostałem informację z domu, że w Krakowie burza. Wróciłem tą samą trasą, burza spotkała mnie w Zielonkach.
Wieczorem pojechałem jeszcze pod ZOO poćwiczyć przed jutrem ! ;)..
Przerwa w rowerowaniu była spowodowana uszkodzoną piastą w tylnym kole. Przez to złapałem 2 gumy!
Niestety dzisiaj rano zobaczyłem, że znów nie mam powietrza w tylnym kole!!!! Pojechaliśmy z Dominikiem pod stację i kompresorem napompowaliśmy ją, po czym rozdzieliliśmy się, po przejechaniu kilometra już czułem, że dętka jest uszkodzona.. Niestety jest dzisiaj sobota i nie mam kiedy kupić dętki !! Naprawię to dopiero w poniedziałek. Ehh.. Nie uśmiecha się do mnie szczęście przed wyjazdem...
Dzisiaj wyruszyliśmy z Dominikiem ok. 16:30, do Skawiny jechało się całkiem dobrze.. Pierwszy odpoczynek 20 km za domem, aby napełnić bidony, niestety od 2 dni nie mogę sobie dobrze ustawić siodełka i jest mi trochę nie wygodnie.. Potem już do Zatoru bez żadnego przystanku.. Tam odpoczęliśmy i zjedliśmy lody ;).. Po wyruszeniu noga się całkiem dobrze kręciła, w drodze powrotnej zatrzymywaliśmy się też raz tym razem po wodę i drożdżówkę ! ;) Wracając przez Tyniec spotkaliśmy jakąś zorganizowaną drużynę kolarek i 2 kolarzy! ;) Na torze kajakowym dobijaliśmy kilometry, bo Dominik musiał dobić do 100 ! Trochę się pościgaliśmy się i wróciliśmy do domu! ;) W domu byliśmy ok. 21:00
Eh.. Nieudany dzień.. Dzisiaj przed samym wyjściem zobaczyłem, że złapałem kapcia :/ więc musiałem to naprawić.. Najpierw do sklepu po dętkę.. Wyszedłem dopiero o 17:30... Pojechałem sobie do Szczyglic, wróciłem przez ZOO, jeszcze przed podjazdem chciałem pójść uzupełnić bidon, to przy kasie okazało się że nie wziąłem pieniędzy!! Wstyd na cały sklep :/ Przez 15 kilometrów jechałem z pustym bidonem i pyskiem :/ Potem jeszcze podskoczyłem do Empiku..
Jedynym pozytywnym akcentem tego dnia to 5000km !! :)
Dzisiaj wyruszyliśmy z Dominikiem chwilę po 12. Postanowiliśmy przejechać trasę, którą planowałem już dawniej! Do samej Wieliczki spokojnie, rozkręcaliśmy nogi.. W Wieliczce pierwszy podjazd pod Rożnową, oj jest góra jest.. Potem prawie cały czas zjazdy do Dobczyc, oprócz podjazdów na serpentynach w Koźmicach Małych. W Dobczycach chwilka odpoczynku, uzupełniliśmy bidony i ruszyliśmy dalej. Ulica Kilińskiego w Dobczycach zamknięta, ale jakoś przejechaliśmy. Skręciliśmy w ul. 21 Stycznia i natknęliśmy się na dość duży podjazd... Zaraz za nim spotkaliśmy się z Robertem. Przemierzając bardzo pagórkowatą okolicę sporo rozmawialiśmy.. W Myślenicach Robert wrócił do domu, a Ja z Dominikiem pojechałem na rynek, tam zrobiliśmy sobie przerwę ok. 15 - 20minutową.. Po opuszczeniu Myślenic, spotkaliśmy kolejny duży podjazd, w dodatku utrudnieniem był ruch wahadłowy na odcinku ok. 3 kilometrów! Potem zjazdy pod zaporę i dalej pagórkowatym terenem do Dobczyc. Wracaliśmy tak jak przyjechaliśmy, więc prawie cały czas pod górę...
Podsumowując trasa bardzo udana, ale i męcząca. Ładne widoki, ale trzeba się sporo natrudzić aby to wszystko zobaczyć. Była to chyba najbardziej wymagająca trasa pod względem podjazdów jaką przejechałem z Dominikiem do tej pory!
Dzisiaj poszedłem przejechać się ok. 15 do Wieliczki i potem do Skawiny, upał męczył bardzo, ale jakoś się udało pokonać traskę, wieczorem z Dominikiem. Niestety musieliśmy zawrócić nieco wcześniej, bo zbierało się na burze, błyskało się.. Jutro męcząca trasa w okół Zalewu Dobczyckiego...
Pierwszy wyjazd to samotny przejazd do toru kajakowego. Potem wieczorkiem wyjechaliśmy z Dominikiem ok. 20. W ramach odpoczynku pojechaliśmy pod ZOO, spontanicznie powiedziałem do Dominika, że może pojedziemy na czas? Po chwili zastanowienia uzgodniliśmy to. Udało się! Pobiłem swój poprzedni czas, teraz rekord wynosi 6:47! Dominik pobił rekord o 1s. ;) Forma jest coraz lepsza, w końcu mamy lipiec, trzeba korzystać z tych upałów.. Potem pojechaliśmy na błonia przekręciliśmy 3 kółka i wróciliśmy do domu!
Podsumowując dzisiaj wypoczywaliśmy po wczorajszym rekordzie, cieszę się że udało mi się pobić wcześniejszy wynik pod ZOO ! Pewnie zejdę jeszcze niżej, ale ten czas mnie zadowala.
Kraków > Niepołomice -> Nowe Brzesko -> Koszyce -> Kazimierza Wielka -> Proszowice -> Nowe Brzesko -> Kraków
Dzisiaj z Dominikiem wyruszyliśmy o godzinie 11. Pierwsza część trasy ciężka, noga nie podawała za dobrze.. W Niepołomicach zrobiliśmy sobie pierwszą przerwę, kupiliśmy wodę, chwilę odpoczęliśmy i ruszyliśmy dalej, potem przejechaliśmy do Nowego Brzeska. Z przodu ciągnęliśmy na zmianę, bo wiatr był dość mocny. W Nowym Brzesku chwilka przerwy, zaraz za N.B. skończyła nam się woda, więc szybko musieliśmy znaleźć jakiś sklep co nie było łatwe, ponieważ w niedzielę większość osób na wsi robi sobie wolne.. Sklep dopiero znaleźliśmy w Śmigłowicach. Po chwili wytchnienia znów ruszyliśmy, była już prawie 14:00.. Zaraz po tym jak ruszyliśmy spotkaliśmy się z pierwszą górą o nachyleniu 7%.. Dalej do Koszyc droga była pagórkowata, tam znów chwila przerwy, ale tym razem tylko na zdjęcie.
Zaraz za Koszycami skręciliśmy w lewo, w stronę Kazimierzy Wielkiej. Na tej drodze wjechaliśmy do województwa Świętokrzyskiego.
Jeszcze przed Kazimierzą Wielką podjechaliśmy do sklepu. Droga była całkiem dobra, wiatr już nam nie przeszkadzał! Spokojnie utrzymywaliśmy prędkość 32-34km/h.. W Kazimierzy Wielkiej zrobiliśmy przerwę na lody. Było już ok. 15-30 - 16. Nie pamiętam dokładnie.. Zaraz po wyjeździe czekał na nas długi podjazd. Jeszcze przed Proszowicami znów musieliśmy napełnić bidony. Upał nas strasznie męczył. W Proszowicach nie robiliśmy przerwy, od razu ruszyliśmy do Nowego Brzeska. Tam przerwa przy sklepie.. Następnie już końcowy przejazd do Krakowa. Prędkość na tej trasie utrzymywała się w okolicach 30-35km/h. Wiatr dalej w plecki, więc się jechało przyjemnie !
Podsumowując, jestem z siebie zadowolony i cieszę się, że udało się pobić nasz stary rekord! W domu wyliczyliśmy, że kupiliśmy na trasie 8 wód(1,5l).. Może w Sierpniu zaatakujemy 200km ! Do zobaczenia na trasie!
Już kilka dni temu planowałem przypomnieć sobie trasą, którą pokonaliśmy z Michałem. Postanowiłem ruszyć, ale pokonać tylko połowę tej traski. Dzisiaj niestety znów skwar więc musiałem częściej kupować wodę. Jeden przystanek zrobiłem w Rząsce, kolejny w Rudawie i ostatni w Kochanowie. Jechało mi się dobrze i mam nadzieję, że to dobra wróżba przed jutrem, ale o tym cicho żeby nie zapeszać!!