Dzisiaj mieliśmy z Dominikiem pojechać do Dobczyc, a potem na tor kajakowy. Jednak rozlało się.. Umówiliśmy się, więc o 18 pod secesją i ruszyliśmy w stronę Skawiny, jednak znów zaczęło lać na trasie, więc skręciliśmy w ul. Zawiłą i przez Skotniki pojechaliśmy na tor kajakowy. Tam się trochę ścigaliśmy, Dominik mi nie dał większych szans i wygrał ze mną 5:2.. Potem mocnym tempem pojechaliśmy w stronę ZOO. Przed podjazdem uzupełniliśmy bidon i zaczęliśmy podjeżdżać. Bruk dzisiaj bardzo śliski. Potem przejechaliśmy na błonia i zrobiliśmy sobie 2 kółka. Następnie ulicą Emaus w stronę Ks. Józefa i Mostu Grunwaldzkiego. Tam się rozstaliśmy. Dobry trening, szkoda tylko że nie udało się pojechać do Dobczyc...
Dzisiaj niedziela, której w ogóle nie czuję, chyba mam za dużo wolnego! :D Zaplanowałem sobie lekko pagórkowatą trasę z jednym podjazdem pod ZOO. Tempo do Szczyglic wysokie powyżej 29.5. Nie robiłem sobie żadnych przerw, bo mało piłem jednak w takiej temperaturze nie trzeba dużo wody. Stanąłem dopiero na torze kajakowym, odpocząłem ok. 10 minut i ruszyłem w stronę ZOO. Niestety nie pomyślałem, ile osób będzie w niedziele i natknąłem się na sporo osób schodzących w stronę Królowej Jadwigi. Dziękuję jakiejś Pani za doping(może przeczyta) :) Potem podjechałem na błonia zrobiłem sobie 2 kółka i wróciłem do domu. Około godziny 20 pojechałem jeszcze trochę się pokręcić po mieście. Dodatkowo udało mi się pokonać już 6000km w tym roku, zajęło mi to ponad 229 godzin. :)
Dzisiaj przed moim wyjściem znów się zerwała burza, gdy nieco przeschło ruszyłem na krótszą trasę, w końcu była już 17, a że Dominik nie mógł iść na rower postanowiłem pójść później na piłkę. Przejechałem podstawową traskę, w Tyńcu spotkałem jakiegoś kolarza, ale wyprzedziłem go.. Myślałem, że się dołączy ale pojechał swoim tempem. Natomiast na torze kajakowym, spotkałem też jakiegoś kolarza, ten natomiast jechał w miarę szybko, więc postanowiłem zacząć zmiany na przodzie. Przez całe bulwary nasza prędkość nie spadła poniżej 37 km/h. Jednak potem rozstaliśmy się, nawet nie wiem jak się nazywał mój towarzysz.. Następnie przejechałem jedno kółko po błoniach i wróciłem do domu. Szybko się przebrałem i wyruszyłem pograć troszkę.. Wróciłem całkowicie przemoczony, nic nie było na mnie suchego...
Dzisiaj postanowiłem sobie potrenować interwał i ruszyłem w stronę Gdowa, tam ok. 10 podjazdów z nachyleniem 6-9%. W Gdowie chwilka odpoczynku i powrót tą samą drogą. We Wieliczce napełniłem bidon i ruszyłem w stronę Niepołomic. Niestety dzisiaj mocno dmuchało, więc bardziej się męczyłem. W Niepołomicach chwilka przerwy. Potem ruszyłem w stronę Nowej Huty, byłem zdziwiony, że tak mały ruch jest na Igołomskiej. Ostatni przystanek zrobiłem sobie na placu Centralnym. Pepsi uratowała mnie! :) Po dojeździe do domu byłem trochę zmęczony. Potem pojechałem jeszcze na piłkę..
Podsumowując, interwał dobra sprawa, jednak muszę popracować nad przyspieszeniem.
Dzisiaj wyruszyliśmy z Dominikiem o godzinie 15. Postanowiliśmy sprawdzić trasę do Miechowa. W Krakowie 2 razy o mało co się nie wywróciłem, niestety przerzutki dalej lekko przeskakują.. Potem nerwy na alejach z kierowcami, jednak rowerzysta musi walczyć o swoje na drodze.. Do samych Słomnik dojechaliśmy całkiem szybko. Tam zjedliśmy drożdżówkę i uzupełniliśmy bidon. Dalsza droga to teren mocno pagórkowaty, kilka trudniejszych podjazdów i dotarliśmy do celu naszej wycieczki. Tam zrobiliśmy sobie drugą przerwę, kupiliśmy wodę, zrobiliśmy zdjęcia i ruszyliśmy w drogę powrotną. Kawałek za Słomnikami w stronę Marszowic, trafiliśmy na roboty drogowe. Zatrzymaliśmy się w Marszowicach przed podjazdem. Po chwili odpoczynku ruszyliśmy dalej w stronę Krakowa. Na odcinku Kocmyrzów - Kraków, trwają remonty na drodze, nie ma co się dziwić, dziury są straszne! Na koniec podjechaliśmy na błonia zrobić sobie 1 kółko i na moście Grunwaldzkim rozdzieliliśmy się.
Ja w Miechowie
Dominik w Miechowie
Mniejsza Bazylika w Miechowie
Podsumowując udało się znów zrobić setkę, zobaczyliśmy nowy kawałek trasy od Słomnik. Kilka podjazdów na prawdę zmęczyło, jednak one bardziej trafiają w mój gust bo są dłuższe o mniejszym nachyleniu i nie wycinają tak bardzo. Forma jest!
Dzisiaj mieliśmy z Dominikiem wyruszyć o 16 w stronę Słomnik, jednak właśnie przed 16 zaczęło lać... Do godziny 20 byliśmy uziemieni w domu.. Potem padł pomysł pomysł pojechania czasówki po błoniach, warunki sprzyjały w dodatku mało ludzi. Udało się o wiele pobić wcześniejszy rekord. Potem jeszcze kilka rundek po błoniach i uzupełnienie bidonu na Salwatorze. Następnie udaliśmy się z bratem na Tor Kajakowy, była już godzina 22. Jednak jazda po ciemku ma swoje zalety!! Szkoda, że nie udało się dzisiaj zrobić więcej kilometrów, ale poprawienie czasu na błoniach bardzo mnie cieszy!!
Dzisiaj postanowiłem się przejechać aby rozkręcić nogi po przerwie, w dodatku rano się dowiedziałem, że wieczorem piłka więc nie planowałem długiej trasy.
Do samych Szczyglic noga podawała super, średnia 29.9, potem też całkiem dobrze, zrobiłem sobie 1 przerwę, napełniłem bidon i zjadłem loda :) Po wyruszeniu dalej jechało mi się całkiem dobrze. Na bulwarze ktoś mi siadł na kole, więc przyspieszyłem. Jechałem ok. 38-39km/h w końcu odpuścił, chyba się przekonał, że z byle kim nie ma do czynienia :D. W drodze powrotnej ulicą Norymberską i Kapelanką już byłem zmęczony, niestety za mało zjadłem rano i brak sił dał się we znaki. Po przyjściu do domu zjadłem duży obiad, który mnie uratował :)
Dom > Swoszowice > Wieliczka > Grabówki > Skawina > Tor Kajakowy > ZOO > Al. 29 Listopada > Błonia > Dom
Dzisiaj przyjechałem z wakacji, już od jakiegoś czasu czułem głód rowerowania, który chciałem zaspokoić. Po kilku godzinach odpoczynku, wyruszyłem z Dominikiem na traskę, która początkowo miała mieć 75km ;) jednak trochę ją poprawiliśmy i wyszła nam setka. Zaczęliśmy od Swoszowic tam podjazd, uzupełniliśmy bidon i ruszyliśmy dalej. Do Wieliczki prowadził Dominik narzucając mocne tempo! W Grabówkach kolejny ciężki podjazd. Następnie przejechaliśmy pagórkowatą trasą do Zbydniowic, gdzie napełniliśmy bidony. Podczas całej wycieczki dużo rozmawialiśmy, w końcu długo się nie widzieliśmy! ;) W Tyńcu kolejna przerwa na napełnienie bidonów! Na torze kajakowym chwilę się pościgaliśmy z Dominikiem. Po zakończeniu naszych wyścigów odpoczęliśmy sobie i ruszyliśmy pod ZOO. Postanowiliśmy nie jechać na czas, ale spokojnym tempem, myślę jednak że gdyby Dominik zdecydował się to poprawiłby swój czas o dobre 10 sekund może więcej! Potem podjechaliśmy do Michała w celu przymierzenia roweru. Potem jeszcze zrobiliśmy sobie kółko po błoniach i moście grunwaldzkim się rozdzieliliśmy!
Podsumowując forma troszkę spadła, w końcu 9 dni bez jazdy robi swoje, cieszę się że miałem siłę po 16 godzinach spędzonych w autokarze na setkę na rowerze! Super zaczęliśmy z Dominikiem ten miesiąc! Mam odnośnie niego dużo planów, a dzisiejszy dzień jest tylko krokiem w tym co możemy zrealizować z moim bratem!