Ustawiłem się dziś z Dominikiem o 17:20 pod secesją i wyruszyliśmy. Dzisiaj zaplanowałem lekko pagórkowatą trasę i jeden podjazd w Lesie Wolskim. Pierwsza część do Skawiny dość szybko została przejechana. Podjazd na Zakopiance nie sprawił mi większych problemów.. Przejazd przez Tyniec szybki, tam napełnienie bidonów i jazda dalej. Zaplanowaliśmy mocne dociśnięcie na bulwarach. Jechaliśmy szybko ok. 35-36 przez całe bulwary od toru do Mostu Zwierzynieckiego. Myślałem jednak, że Dominik dotrzyma koła i zrobimy kilka zmian, ale i tak super poszło. Potem przejazd ul. Ks. Józefa mocne tempo narzucił Dominik. Podjazd i szybki zjazd. W przydrożnym sklepie napełnienie bidonów + banany i przejazd pętelką w Szczyglicach. Powrót tą samą trasą, ale skręciliśmy w stronę Lasu Wolskiego na podjazd. Jechało mi się średnio komary męczyły i przeszkadzały. Już coraz lepiej idzie Dominikowi na podjazdach, ale do dobrego poziomu jeszcze troszkę brakuje, ale forma ma przyjść na połowę Lipca i Sierpień. Potem zjazd ze ZOO na którym bym się dwa razy wywrócił... Potem jeszcze przejazd po błoniach gdzie potrąciłbym jednego rolkarz.. Ludzie w ogóle nie patrzą co się dzieje w okół nich, i następnie powrót do domu. Było dobrze.
Dzisiaj było gorąco, więc wyruszyłem dość późno. Odpoczywałem po wczorajszej jeździe i regenerowałem się przed jutrzejszą traską ;) Jedyne miejsce, w którym mocno naciskałem to były bulwary aż do toru, coś ala czasówka.
Umówiłem się z Dominikiem pod Secesją ok. 14:50, kupiliśmy nowe pedały do roweru i pan w serwisie je od razu wymienił. Ruszyliśmy przez bulwary w stronę Toru Kajakowego, niestety na początku było małe zamieszanie, bo źle zeszliśmy na bulwary a potem jeszcze na Dębnikach bulwary są nie przejezdne. Do Skawiny płasko, 1 podjazd w Brzyczynie. Nawet dobrze się wyjechało, cieszy mnie coraz lepsza forma mojego brata, który miał trochę problemów z jazdą pod górę ;) Idzie mu coraz lepiej. Potem zjazd do Zakopianki i skręt na Swoszowice. Tam 2 podjazd, napełnienie bidonów w Rajsku i zjazd do Wieliczki. Tam przemieściliśmy się w stronę Grabówek, tam 3 podjazd chyba najtrudniejszy. W Golkowicach jeszcze kilka pagórków. Dojechaliśmy do Łagiewnik stamtąd jeszcze przejechaliśmy ul. Kobierzyńską i wróciliśmy przez Ruczaj.
Podsumowując trasa udana, poćwiczyliśmy podjazdy. Średnia jakaś super nie jest, ale w pionie wyszło ok. 850! Następna wspólna wycieczka w czwartek.
Dzisiaj rano w ogóle nie miałem pomysłu na trasę, ale postanowiłem przejechać się do Zatoru. Wyszedłem i od razu co się dało odczuć ten upał... Cały czas podczas jazdy miałem jakieś dziwne przeczucie, że coś się wydarzy lub zepsuje.. Myślałem nawet czy nie zawrócić ale jakoś przeżyłem dojazd do Zatoru. Tam sobie odpocząłem przez kilka minut. Przy okazji wspomnę, że w Zatorze jak jadłem lody, do lodziarni wpadła jakaś szycha z Ekwadoru. Przyjechała cała obława ochroniarzy, razem z jakimś ważnym gościem, ochroniarze starali się rozpędzić tłum. Kupili mu lody i pojechali dalej, podobno był to premier Ekwadoru, ale wydaje mi się to mało prawdopodobne.
Wracało mi się dużo lepiej ;), odżyły nogi wraz z umysłem. Dość szybko przedzierałem się przez lokalne wsie. W Zelczynie znów starał się ktoś minąć na kolarce ale siadłem na koło i ciągnąłem za nim aż do Skawiny. Tam ja skręciłem w strone Tynica, a Pan w koszulce Lampre pojechał prosto. Wyjazd udany, ale wczoraj jechało mi się lepiej.
Na dzisiaj sobie właśnie zaplanowałem pierwszą setkę w tym roku i się udało !
Na początku przejechałem do Alwerni, przez Liszki dalej do Wygiełzowa, tam odpoczynek w sklepie przy Skansenie. Niestety nie miałem wystarczająco pieniędzy na wejście, ale chyba i tak bałbym się zostawić rower bez opieki.. Pod sklepem spotkałem Grześka. Jechał też z Krakowa, ale od strony Zatoru. Po odpoczynku ruszyliśmy, czekał na nas podjazd w Płazie, wyjechaliśmy w całkiem dobrym tempie, niestety Grzesiek pojechał prosto w stronę Bolęcina, natomiast Ja pojechałem w stronę Chrzanowa. Szybko przejechałem przez Chrzanów do Trzebini, zaraz po wyjeździe z niej zatrzymałem się na stacji w celu uzupełniania bidonu. Okazało się, że przepłaciłem bo 100 metrów dalej był spożywczy.. Po wyruszeniu jechało mi się źle, bardzo mi przeszkadzał wiatr, po prostu kryzys. Po dojechaniu do Krzeszowic wróciła noga, ale wiatr dalej męczył. Przerwę zrobiłem sobie jeszcze w Zabierzowie, zjadłem coś i ruszyłem dalej. Szczęście, że jechał ktoś w koszulce DHL'u Authora na kolarzówce, więc siadłem na kole. Średnia wyszła dobra, ale wystarczyło że wjechałem do Krakowa i tempo spadło z 27.1 do 26.7.. ale przez pół trasy średnia utrzymywała się w okolicy 28.2