Dzisiaj wyjechałem wcześnie jak dla mnie, bo o 10:30. Początkowo ciężko mi się jechało, chyba dlatego że organizm nie jest przyzwyczajony do jazdy o tej porze, ale potem starałem się łapać swój rytm i po pierwszej przerwie się udało. Jak jechałem przez Kryspinów zobaczyłem 2 kolarzy, więc starałem się jak najdłużej utrzymać nad nimi przewagę, udało się aż do Olszanicy, potem przyczepiłem się i dojechaliśmy razem na Błonia! :) Okazało się, że jechali z Cichego Kącika jak zwykle spotkanie było organizowane o 10, jednak nie mam roweru szosowego, więc nie dla mnie takie grupowe wypady. Pożegnałem się i pomknąłem do domu. Wieczorem jeszcze pojechałem dokręcić do setki, która już jest moją ostatnią w tym roku. Lato się kończy, widać to. Jest coraz chłodniej, a dni coraz krótsze, trzeba co raz wcześniej wychodzić na trening :). Podsumowując to lato zaliczam do chyba najlepszego w moim życiu pod względem wypoczynku i rowerowym :) Pozdrower
Trasa : Wieliczka - Swoszowice - Skawina - Tyniec - Kryspinów - Olszanica - Błonia / Dom - Miasto - Dom
Dzisiaj wyruszyłem ok. 14:00. Niby miało padać, ale było całkiem ładnie tylko że zimno. Szybko dojechałem do Niepołomic, jednak nie robiłem sobie żadnych postojów.. W Niepołomicach remont drogi, który blokuje dojazd do DK 75.. Ludzie jak głupi nie czytając tablic musieli zawracać przed barierką :D. Średnia cały czas utrzymywała mi się w granicach 30.5km/h. Na drodze krajowej nr 4 skręciłem w stronę Gdowa i średnia zaczęła powoli spadać, niestety jazda pod wiatr męczy. Po dojeździe do Gdowa średnia wynosiła 29.5. Tam chwila postoju. Potem interwałem do Swoszowic, tam zrobiłem sobie drugą przerwę. Potem przejechałem przez Skotniki do Toru Kajakowego. W Skotnikach dzisiaj odbywał się maraton dla biegaczy :) Na torze już byłem nieco zmęczony, w końcu byłem po 60 kilometrach jazdy pod wiatr. Na koniec pojechałem na błonia zobaczyć najdłuższą pizzę świata mającą kilometr długości :)
Kilka zdjęć :
Pizza się piecze! :)
Pan mierzy długość pizzy, aby potem ogłosić rekord :)
Rano odebranie roweru i o 13:30 wyjazd z domu :) . Spragniony podjazdów ruszyłem w stronę Dobczyc, pierwszy podjazd to Rożnowa. Dalej lekkim interwałem dotarłem do Dobczyc, na rondzie zacząłem pogoń za jakimś kolarzem - zakończona sukcesem ! :D Jednak nie długo jechałem na jego kole, niestety brak kolarzówki daje się we znaki i na podjeździe odpadłem :(. Skręt w stronę Stadnik i w miarę szybko dojechałem do Gdowa. Tam pierwszy odpoczynek, następnie interwałową drogą do Wieliczki. Trzeba przyznać, że lubię tą drogę! ;) W Rajsku zrobiłem sobie chwilę przerwy. Następnie przejechałem przez Swoszowice i Skotniki do Toru Kajakowego. Tam spotkałem Erniego. Gazowaliśmy ostro przez cały bulwar, tempo nie spadło poniżej 40km/h. Jednak już w końcówce ledwo to utrzymywałem. Potem chwilę porozmawialiśmy i się rozstaliśmy, ja w stronę domu a Erni dalej na tor :). Wieczorkiem jeszcze na piłkę.
Podsumowując po odebraniu roweru chciałem zrobić jakąś setkę i się udało :). Dobry trening w dodatku dobra średnia wyszła jednak muszę trochę popracować nad stałym tempem na podjazdach.
Rano nie wiedziałem znów gdzie się wybrać, ale postanowiłem przypomnieć sobie starszą trasę. Samotnie wybrałem się w trasę do Zatoru przez Babice. O godzinie 14:40 wyjechałem z domu. Na szczęście była przyjemna pogoda - słońce, ale bez upału. Już w drodze do Zakopanego miałem problem z kasetą i łańcuchem.. Niestety przyszła pora wymienić cały napęd, nie uda się chyba nic z niego uratować.. W dodatku jutro niedziela, więc sklepy zamknięte, muszę przeboleć z tym przeskakiwaniem do poniedziałku.
Trasa przyjemna tylko, że ten napęd... Pierwszy postój jak zwykle w Brodle. Tam napełniłem bidon i jazda dalej. Dzisiaj na drogach mały ruch w końcu sobota. Droga do zjazdu na Zator była bardzo pagórkowata, a Ja nie mogłem się zbytnio wykazać, bo łańcuch wariował. W Zatorze odbywają się jakieś występy z okazji Sceny Letniej. Po zjedzeniu lodów i napełnieniu bidonu ruszyłem już w stronę Krakowa. Na trasie tylko jeden podjazd w Półwsi.
Podsumowując forma po Zakopanem jest rewelacyjna jednak ten napęd nie pozwala na nic więcej.. W Poniedziałek się wybiorę to zmienić.
Dzisiaj musieliśmy wracać do domu. Wczoraj odpoczywaliśmy w stolicy Tatr, jednak pogoda nie bardzo nam dopisała, było chłodno a czasem kropiło. Z naszego domku ruszyliśmy o 9:30. Pierwsze kilometry to zjazdy w korku w stronę Nowego Targu, tam zmieniliśmy się z Dominikiem plecakiem. Dalsza droga to krótki zjazd i podjazdy do serpentyny w Chabówce. Jednak patrzyłem dziś z dziwieniem, na to jaką drogę przejechaliśmy do Zakopanego, ale daliśmy radę długim podjazdom. Potem zjazd po serpentynie i postój na stacji Orlenu. Była już 11. Następnie zaczęliśmy podjazd do Rabki Zdrój. Po dojeździe na górę zaczął się 10 kilometrowy zjazd do Lubienia. Tam znów zmieniliśmy się plecakiem. Była 12. Potem zaczęliśmy odcinek do Stróży, była to raczej płaska droga. W Stróży zrobiliśmy sobie przerwę, zjedliśmy po drożdżówce i uzupełniliśmy bidony. Droga ekspresowa skończyła się w Myślenicach, więc tam wjechaliśmy na główną drogę. Tu już pagórkowaty teren doprowadził nas do Krakowa. O godzinie 14:20 byliśmy już w domu :).
Podsumowując wycieczka udana. Może następnym razem wybierzemy się w więcej osób i w dalszą podróż.
Dzisiaj wyruszyliśmy z Dominikiem w naszą pierwszą kilkudniową wyprawę, trafiło na Zakopane.. Przed wyjazdem było sporo kłopotów, jednak udało się wszystko dopiąć na ostatni guzik i ruszyliśmy. Przed wycieczką mieliśmy też obawy czy damy radę w ogóle dojechać do naszego celu. Przyszło to w bólu, ale bez większych problemów!! Ale od początku.
Pobudka 8:20, mieliśmy zamiar wyruszyć o 9:30 jednak z przyczyn losowych wyjechaliśmy o 10:15... Niestety dzisiaj strasznie wiało.. Początek dość trudny, jednak bez forsowania tempa wyjechaliśmy z Krakowa. Pierwszy kawałek to trudny interwał.. Pierwszy odpoczynek zrobiliśmy na stacji w Głogoczowie. Po chwili przerwy ruszyliśmy dalej. Zaraz ukazała nam się tabliczka z napisem Myślenice! Tutaj oddałem Dominikowi plecak i ruszyliśmy starą zakopianką w dalszą drogę. Tutaj raczej płasko. Następną przerwę zrobiliśmy po ok. 10km od Myślenic. Napełniliśmy bidony i zjedliśmy po drożdżówce. Zaraz po ruszeniu zaczęło padać, martwiliśmy się że zacznie lać.. Na szczęście udało się uciec przed deszczem. Wiatr nam dalej nie pomagał.. Męczyliśmy się okropnie. W końcu dojechaliśmy do końca drogi ekspresowej i zaczął się jeden z trudniejszych odcinków. Jednopasmowa kręta droga wiodąca cały czas pod górę doprowadziła nas do Rabki Zdrój. W Chabówce zjechaliśmy na stację i chwilę odpoczywaliśmy. Było już ok. 13. Czekał na nas największy podjazd na trasie. Miał ok. 4 km długości.. Udało się całkiem dobrze wyjechać. Zrobiliśmy zdjęcie i ruszyliśmy dalej. Zostało nam już 35 km do Zakopanego. Utrudnienia w ruchu przed Nowym Targiem dały się we znaki, musieliśmy przedzierać się pomiędzy autami... W Nowym Targu odpoczynek. Po nim zaczęło się już odliczanie kilometrów do końca.. Byliśmy już zmęczeni. Droga się strasznie dłużyła.. Zjechaliśmy do sklepu w Białym Dunajcu. Zjedliśmy po 2 7Daysy i ruszyliśmy ;). Jadąc cały czas ok. 21 km/h doturlaliśmy się do Zakopanego.
Udało się!! Podsumowując dzień bardzo męczący. Była to najtrudniejsza do tej pory trasa, jaką pokonaliśmy. Pozdrawiam z Zakopanego
Dzisiaj niedziela, której w ogóle nie czuję, chyba mam za dużo wolnego! :D Zaplanowałem sobie lekko pagórkowatą trasę z jednym podjazdem pod ZOO. Tempo do Szczyglic wysokie powyżej 29.5. Nie robiłem sobie żadnych przerw, bo mało piłem jednak w takiej temperaturze nie trzeba dużo wody. Stanąłem dopiero na torze kajakowym, odpocząłem ok. 10 minut i ruszyłem w stronę ZOO. Niestety nie pomyślałem, ile osób będzie w niedziele i natknąłem się na sporo osób schodzących w stronę Królowej Jadwigi. Dziękuję jakiejś Pani za doping(może przeczyta) :) Potem podjechałem na błonia zrobiłem sobie 2 kółka i wróciłem do domu. Około godziny 20 pojechałem jeszcze trochę się pokręcić po mieście. Dodatkowo udało mi się pokonać już 6000km w tym roku, zajęło mi to ponad 229 godzin. :)
Dzisiaj wyruszyliśmy z Dominikiem o godzinie 15. Postanowiliśmy sprawdzić trasę do Miechowa. W Krakowie 2 razy o mało co się nie wywróciłem, niestety przerzutki dalej lekko przeskakują.. Potem nerwy na alejach z kierowcami, jednak rowerzysta musi walczyć o swoje na drodze.. Do samych Słomnik dojechaliśmy całkiem szybko. Tam zjedliśmy drożdżówkę i uzupełniliśmy bidon. Dalsza droga to teren mocno pagórkowaty, kilka trudniejszych podjazdów i dotarliśmy do celu naszej wycieczki. Tam zrobiliśmy sobie drugą przerwę, kupiliśmy wodę, zrobiliśmy zdjęcia i ruszyliśmy w drogę powrotną. Kawałek za Słomnikami w stronę Marszowic, trafiliśmy na roboty drogowe. Zatrzymaliśmy się w Marszowicach przed podjazdem. Po chwili odpoczynku ruszyliśmy dalej w stronę Krakowa. Na odcinku Kocmyrzów - Kraków, trwają remonty na drodze, nie ma co się dziwić, dziury są straszne! Na koniec podjechaliśmy na błonia zrobić sobie 1 kółko i na moście Grunwaldzkim rozdzieliliśmy się.
Ja w Miechowie
Dominik w Miechowie
Mniejsza Bazylika w Miechowie
Podsumowując udało się znów zrobić setkę, zobaczyliśmy nowy kawałek trasy od Słomnik. Kilka podjazdów na prawdę zmęczyło, jednak one bardziej trafiają w mój gust bo są dłuższe o mniejszym nachyleniu i nie wycinają tak bardzo. Forma jest!
Dom > Swoszowice > Wieliczka > Grabówki > Skawina > Tor Kajakowy > ZOO > Al. 29 Listopada > Błonia > Dom
Dzisiaj przyjechałem z wakacji, już od jakiegoś czasu czułem głód rowerowania, który chciałem zaspokoić. Po kilku godzinach odpoczynku, wyruszyłem z Dominikiem na traskę, która początkowo miała mieć 75km ;) jednak trochę ją poprawiliśmy i wyszła nam setka. Zaczęliśmy od Swoszowic tam podjazd, uzupełniliśmy bidon i ruszyliśmy dalej. Do Wieliczki prowadził Dominik narzucając mocne tempo! W Grabówkach kolejny ciężki podjazd. Następnie przejechaliśmy pagórkowatą trasą do Zbydniowic, gdzie napełniliśmy bidony. Podczas całej wycieczki dużo rozmawialiśmy, w końcu długo się nie widzieliśmy! ;) W Tyńcu kolejna przerwa na napełnienie bidonów! Na torze kajakowym chwilę się pościgaliśmy z Dominikiem. Po zakończeniu naszych wyścigów odpoczęliśmy sobie i ruszyliśmy pod ZOO. Postanowiliśmy nie jechać na czas, ale spokojnym tempem, myślę jednak że gdyby Dominik zdecydował się to poprawiłby swój czas o dobre 10 sekund może więcej! Potem podjechaliśmy do Michała w celu przymierzenia roweru. Potem jeszcze zrobiliśmy sobie kółko po błoniach i moście grunwaldzkim się rozdzieliliśmy!
Podsumowując forma troszkę spadła, w końcu 9 dni bez jazdy robi swoje, cieszę się że miałem siłę po 16 godzinach spędzonych w autokarze na setkę na rowerze! Super zaczęliśmy z Dominikiem ten miesiąc! Mam odnośnie niego dużo planów, a dzisiejszy dzień jest tylko krokiem w tym co możemy zrealizować z moim bratem!
Dzisiaj wybraliśmy się z Dominikiem, na odkładaną trasę do Wadowic. O 14:30 wyjazd z domu. Wiedzieliśmy, że początek jest trudny ale nie aż tak ! Podjazd za podjazdem, w dodatku Dominik dzisiaj nie czuł się najlepiej. Robiło mu się słabo, bałem się, że coś mu się stanie ale dał radę ! Twardy chłop !! Pierwszy odpoczynek na stacji w Głogoczowie.. Po 10 - 15 minutach ruszyliśmy dalej zjazdy doprowadziły nas na drogę nr 52 w stronę Wadowic.. Nagle niebo zrobiło się czarno-szare i myśleliśmy, że zaraz lunie jak z cebra na szczęście rozeszło się po kościach, a deszcz złapał nas dopiero w Zatorze.. Po dość trudnym podjeździe, Dominikowi znów się zrobiło słabo, usiedliśmy z boku i odpoczęliśmy.. W Kalwarii naszedł czas, aby zastanowić się co robić dalej, czy wracać czy jechać dalej. Dominik czuł się już podobno lepiej, i chciał jechać dalej, więc z przymrużeniem oka uwierzyłem mu i ruszyliśmy. Kilka podjazdów, trochę zjazdów i już byliśmy w Wadowicach. Tam odpoczęliśmy dłużej, zrobiliśmy sobie zdjęcie i ruszyliśmy do Zatoru. Tam wymuszona przerwa przez deszcz, postanowiliśmy sobie kupić lody, chyba powoli stajemy się stałymi klientami :) Powrót przez Tyniec i tor kajakowy.
Dominik w Wadowicach
Ja w Wadowicach
Fontanna w Wadowicach
Kościół
Podsumowując początek trasy bardzo trudny, ale od Kalwarii przyjemnie! Tą trasę polecam osobom, które już przejechały nie jedną setkę w tym roku.. Ta przejażdżka była jedną z najdłuższych w tym roku! Teraz czeka mnie przerwa do 2 sierpnia.
Podsumowując cały Lipiec jestem bardzo zadowolony ze swojego wyniku ! Zrobiłem 6 setek, pobiłem rekord dystansu w 1 dniu, osiągnąłem w tym miesiącu najwyższą prędkość, która wyniosła 71.8. Udało też się w dobrym czasie wyjechać pod ZOO (6:47). Gdyby nie wyjazd na wakacje pewnie dałbym radę dociągnąć do 2000km w miesiącu !