Dzisiaj wyruszyliśmy z Dominikiem ok. 16:30, do Skawiny jechało się całkiem dobrze.. Pierwszy odpoczynek 20 km za domem, aby napełnić bidony, niestety od 2 dni nie mogę sobie dobrze ustawić siodełka i jest mi trochę nie wygodnie.. Potem już do Zatoru bez żadnego przystanku.. Tam odpoczęliśmy i zjedliśmy lody ;).. Po wyruszeniu noga się całkiem dobrze kręciła, w drodze powrotnej zatrzymywaliśmy się też raz tym razem po wodę i drożdżówkę ! ;) Wracając przez Tyniec spotkaliśmy jakąś zorganizowaną drużynę kolarek i 2 kolarzy! ;) Na torze kajakowym dobijaliśmy kilometry, bo Dominik musiał dobić do 100 ! Trochę się pościgaliśmy się i wróciliśmy do domu! ;) W domu byliśmy ok. 21:00
Dzisiaj wyruszyliśmy z Dominikiem chwilę po 12. Postanowiliśmy przejechać trasę, którą planowałem już dawniej! Do samej Wieliczki spokojnie, rozkręcaliśmy nogi.. W Wieliczce pierwszy podjazd pod Rożnową, oj jest góra jest.. Potem prawie cały czas zjazdy do Dobczyc, oprócz podjazdów na serpentynach w Koźmicach Małych. W Dobczycach chwilka odpoczynku, uzupełniliśmy bidony i ruszyliśmy dalej. Ulica Kilińskiego w Dobczycach zamknięta, ale jakoś przejechaliśmy. Skręciliśmy w ul. 21 Stycznia i natknęliśmy się na dość duży podjazd... Zaraz za nim spotkaliśmy się z Robertem. Przemierzając bardzo pagórkowatą okolicę sporo rozmawialiśmy.. W Myślenicach Robert wrócił do domu, a Ja z Dominikiem pojechałem na rynek, tam zrobiliśmy sobie przerwę ok. 15 - 20minutową.. Po opuszczeniu Myślenic, spotkaliśmy kolejny duży podjazd, w dodatku utrudnieniem był ruch wahadłowy na odcinku ok. 3 kilometrów! Potem zjazdy pod zaporę i dalej pagórkowatym terenem do Dobczyc. Wracaliśmy tak jak przyjechaliśmy, więc prawie cały czas pod górę...
Podsumowując trasa bardzo udana, ale i męcząca. Ładne widoki, ale trzeba się sporo natrudzić aby to wszystko zobaczyć. Była to chyba najbardziej wymagająca trasa pod względem podjazdów jaką przejechałem z Dominikiem do tej pory!
Kraków > Niepołomice -> Nowe Brzesko -> Koszyce -> Kazimierza Wielka -> Proszowice -> Nowe Brzesko -> Kraków
Dzisiaj z Dominikiem wyruszyliśmy o godzinie 11. Pierwsza część trasy ciężka, noga nie podawała za dobrze.. W Niepołomicach zrobiliśmy sobie pierwszą przerwę, kupiliśmy wodę, chwilę odpoczęliśmy i ruszyliśmy dalej, potem przejechaliśmy do Nowego Brzeska. Z przodu ciągnęliśmy na zmianę, bo wiatr był dość mocny. W Nowym Brzesku chwilka przerwy, zaraz za N.B. skończyła nam się woda, więc szybko musieliśmy znaleźć jakiś sklep co nie było łatwe, ponieważ w niedzielę większość osób na wsi robi sobie wolne.. Sklep dopiero znaleźliśmy w Śmigłowicach. Po chwili wytchnienia znów ruszyliśmy, była już prawie 14:00.. Zaraz po tym jak ruszyliśmy spotkaliśmy się z pierwszą górą o nachyleniu 7%.. Dalej do Koszyc droga była pagórkowata, tam znów chwila przerwy, ale tym razem tylko na zdjęcie.
Zaraz za Koszycami skręciliśmy w lewo, w stronę Kazimierzy Wielkiej. Na tej drodze wjechaliśmy do województwa Świętokrzyskiego.
Jeszcze przed Kazimierzą Wielką podjechaliśmy do sklepu. Droga była całkiem dobra, wiatr już nam nie przeszkadzał! Spokojnie utrzymywaliśmy prędkość 32-34km/h.. W Kazimierzy Wielkiej zrobiliśmy przerwę na lody. Było już ok. 15-30 - 16. Nie pamiętam dokładnie.. Zaraz po wyjeździe czekał na nas długi podjazd. Jeszcze przed Proszowicami znów musieliśmy napełnić bidony. Upał nas strasznie męczył. W Proszowicach nie robiliśmy przerwy, od razu ruszyliśmy do Nowego Brzeska. Tam przerwa przy sklepie.. Następnie już końcowy przejazd do Krakowa. Prędkość na tej trasie utrzymywała się w okolicach 30-35km/h. Wiatr dalej w plecki, więc się jechało przyjemnie !
Podsumowując, jestem z siebie zadowolony i cieszę się, że udało się pobić nasz stary rekord! W domu wyliczyliśmy, że kupiliśmy na trasie 8 wód(1,5l).. Może w Sierpniu zaatakujemy 200km ! Do zobaczenia na trasie!
Dzisiaj wyruszyliśmy z bratem bardzo późno jak na taki dystans, bo po 16:30. Ruszyliśmy w stronę zakopianki, tam skręciliśmy w lewo na kąpielową i dotarliśmy do Swoszowic. Tam podjazd do Rajska. W szybkim tempie zjechaliśmy do Wieliczki przy okazji trochę odpoczęliśmy. Potem zaczęliśmy kierować się ku Niepołomicom. Tam przerwa na sklep + lody. :) O 18:20 wyjeżdżaliśmy spod "Ambrozji". Udaliśmy się DR nr 79, w stronę Nowej Huty. Na drodze sporo dziur i kolein.. Po dojeździe do centrum Krakowa, przejechaliśmy przez Błonia i dalej ul. Królowej Jadwigi w kierunku ZOO. Przed podjazdem jeszcze uzupełnienie zapasów i pokonanie podjazdu. Po chwili odpoczynku na górze ruszyliśmy na dół by znów się wdrapać pod ZOO. Wróciliśmy al. Wędrowników, i dalej Ks. Józefa.. Po przyjeździe do domu na liczniku widniało 90km, więc postanowiłem ruszyć i zrobić kilka kółek blisko osiedla w celu dobicia dystansu, było już dość późno bo ok. 21:30. Nowa lampka, którą dzisiaj kupiłem sprawdziła się! ;)
Wycieczka udana, fajnie że udało nam się 2 razy podjechać pod ZOO, większy problem sprawiały mi dzisiaj dziury i koleiny na drodze niż same podjazdy. Forma jest!
Dzisiaj umówiłem się z Dominikiem o 15:15 pod secesją i ruszyliśmy. Początkowo jechało się ciężko, na drogach remonty, dopiero kawałek za Przeginią Duchową zaczęło mi się lepiej jechać. Pierwszą przerwę zrobiliśmy w Brodle. Napełniliśmy bidony i ruszyliśmy. Następnie szybko przejechaliśmy do Wygiełzowa. Tam zrobiliśmy nieco dłuższą przerwę, zjedliśmy jabłka i po raz drugi uzupełniliśmy bidony.
Aaa jeszcze przed Alwernią spotkaliśmy Wielbłąda!
Następnie pokonaliśmy podjazd w Płazie! Ponad 3-kilometrowy odcinek dał się we znaki. Po wyjechaniu zrobiłem zdjęcie zegarowi..
Potem zjazd, na którym pobiłem swój rekord prędkości na rowerze! Wyniósł on 69.3 km/h. Szybko dojechaliśmy do Chrzanowa, a następnie do Trzebini. Kawałek za nią zrobiliśmy sobie przerwę na lody i uzupełnienie bidonów. W dobrym tempie przedarliśmy się do Krzeszowic i potem dalej do Kochanowa, gdzie zrobiliśmy sobie już ostatnią przerwę, bo znów nam się skończyła woda. Piliśmy jak smoki. Szybko dotarliśmy do Krakowa, podjechaliśmy na błonia tam zrobiliśmy 1 okrążenie i pojechaliśmy do domu!
Podsumowując wycieczka bardzo udana, noga się kręci co raz lepiej, ale jednak takie dystanse męczą! Poniżej zdjęcia .
Dzisiaj spotkałem się z Dominikiem o 12. Wymieniliśmy jedną część w jego rowerze i ruszyliśmy. Od razu poczułem dzisiejszy wiatr.. To właśnie on dziś był naszą zmorą, która nie chciała się odczepić! Do Niepołomic dojechaliśmy w miarę dobrym tempie, a to za sprawą mocnego tempa narzuconego jeszcze w Krakowie. Zrobiliśmy krótki postój i ruszyliśmy dalej. Jeszcze przed Chobotem zatrzymaliśmy napełnić bidony. Wiatr dalej dawał mocno w kość, odetchnęliśmy od niego dopiero jak przejeżdżaliśmy drogą między Puszczą Niepołomicką. Kawałek za nią zrobiliśmy sobie zdjęcie i popędziliśmy dalej. Przejechaliśmy przez most w Ispinie i wjechaliśmy do Nowego Brzeska. Dalej udaliśmy się w stronę Proszowic. Jednak 10-kilometrowy kawałek jaki mieliśmy pokonać dłużył się, bo wiatr wiał prosto w twarz. W Proszowicach przerwa. Zjadłem lody, Dominik nie chciał, mówił że za zimno. ;) Wyruszyliśmy o 14:50, bo do Słomnik zostało nam 17 kilometrów. Wiatr dalej nie odpuszczał i śmiał się nam w twarz. Przez te 17 kilometrów często spotykaliśmy małe pagórki, które były szybko mijane. Dominik już zaczął odczuwać podróż, bo zaczynał trochę zostawać. W Słomnikach nie zatrzymywaliśmy się tylko ruszyliśmy trasą przez Marszowice, którą znaliśmy już wcześniej. 2 podjazdy, które dały w kość, ale za to wiatr już nie przeszkadzał. Następnie dłuuugi przejazd przez Kraków. Tutaj zdjęcia :
Rano nic nie zapowiadało, że będę w stanie wyjść w ogóle na rower, a co dopiero zrobić 100km! Wyruszyliśmy z Dominikiem o godzinie 16 z domu, narzuciliśmy od początku mocne tempo, pierwsze kilometry mijały szybko, nim się obejrzałem byliśmy już w Liszkach i dalej w Kaszowie. Potem lekki kryzys na minimalnych pagórkach. Pierwsze uzupełnienie bidonów w Brodle. Później szybko przejechaliśmy do Babic, stamtąd prowadzi ekstra trasa do Zatoru ;) Ten kawałek trasy mi się najbardziej spodobał. W Zatorze, znów przerwa tym razem na lody, wykręcaliśmy bardzo dobry czas, więc mogliśmy sobie pozwolić na nieco dłuższy odpoczynek. Średnia przez długi czas wahała się w okolicy 28.8-28.5. Od Zatoru staraliśmy się dość mocno ciągnąć. Dominik wyszedł na zmianę, i aż do podjazdu Półwsi ciągnął mnie na kole ;). Tam dość ostry podjazd. Następnie przerwa w Borku Szlacheckim. Szczerze powiedziawszy czułem już zmęczenie, i z ulgą patrzyłem na zbliżający się napis SKAWINA. Tam skręciliśmy w stronę Tyńca, i zaczęła się walka o średnią, byle nie spadła poniżej 28.0. Udało się! Zrobiliśmy nieoczekiwanie setkę, a w dodatku wykręciliśmy super czas!
Tak poza tym ten tydzień nie należał do bardzo udanych w moim wykonaniu. Mało czasu spędziłem na rowerze, ale ten wypad odbił wszystkie zaleglości ;)
Dzisiaj rano w ogóle nie miałem pomysłu na trasę, ale postanowiłem przejechać się do Zatoru. Wyszedłem i od razu co się dało odczuć ten upał... Cały czas podczas jazdy miałem jakieś dziwne przeczucie, że coś się wydarzy lub zepsuje.. Myślałem nawet czy nie zawrócić ale jakoś przeżyłem dojazd do Zatoru. Tam sobie odpocząłem przez kilka minut. Przy okazji wspomnę, że w Zatorze jak jadłem lody, do lodziarni wpadła jakaś szycha z Ekwadoru. Przyjechała cała obława ochroniarzy, razem z jakimś ważnym gościem, ochroniarze starali się rozpędzić tłum. Kupili mu lody i pojechali dalej, podobno był to premier Ekwadoru, ale wydaje mi się to mało prawdopodobne.
Wracało mi się dużo lepiej ;), odżyły nogi wraz z umysłem. Dość szybko przedzierałem się przez lokalne wsie. W Zelczynie znów starał się ktoś minąć na kolarce ale siadłem na koło i ciągnąłem za nim aż do Skawiny. Tam ja skręciłem w strone Tynica, a Pan w koszulce Lampre pojechał prosto. Wyjazd udany, ale wczoraj jechało mi się lepiej.
Na dzisiaj sobie właśnie zaplanowałem pierwszą setkę w tym roku i się udało !
Na początku przejechałem do Alwerni, przez Liszki dalej do Wygiełzowa, tam odpoczynek w sklepie przy Skansenie. Niestety nie miałem wystarczająco pieniędzy na wejście, ale chyba i tak bałbym się zostawić rower bez opieki.. Pod sklepem spotkałem Grześka. Jechał też z Krakowa, ale od strony Zatoru. Po odpoczynku ruszyliśmy, czekał na nas podjazd w Płazie, wyjechaliśmy w całkiem dobrym tempie, niestety Grzesiek pojechał prosto w stronę Bolęcina, natomiast Ja pojechałem w stronę Chrzanowa. Szybko przejechałem przez Chrzanów do Trzebini, zaraz po wyjeździe z niej zatrzymałem się na stacji w celu uzupełniania bidonu. Okazało się, że przepłaciłem bo 100 metrów dalej był spożywczy.. Po wyruszeniu jechało mi się źle, bardzo mi przeszkadzał wiatr, po prostu kryzys. Po dojechaniu do Krzeszowic wróciła noga, ale wiatr dalej męczył. Przerwę zrobiłem sobie jeszcze w Zabierzowie, zjadłem coś i ruszyłem dalej. Szczęście, że jechał ktoś w koszulce DHL'u Authora na kolarzówce, więc siadłem na kole. Średnia wyszła dobra, ale wystarczyło że wjechałem do Krakowa i tempo spadło z 27.1 do 26.7.. ale przez pół trasy średnia utrzymywała się w okolicy 28.2