Dzisiaj wyszedłem sobie o 15:30 i od początku problemy z napędem. Zauważyłem, że na 2 z przodu nie przeskakuje tak często, więc moje nogi dziś się o wiele więcej nakręciły niż normalnie.. Najpierw niekulturalna rozmowa z kierowcą CZARNEGO OPLA VECTRY.. Kolega nawet chciał się bić, wysiadł z auta coś tam mówił, ale nie zwracałem uwagi. To że ktoś nie potrafi wyprzedzić roweru i sam stwarza niebezpieczne sytuacje na drodze to nie moja wina, a jeszcze zatrzymywanie się na środku ulicy to nie zbyt rozsądna decyzja... Po tym zdarzeniu raczej spokojnie. Ze Szczyglic spokojnym tempem bez jakiegoś forsowania pod ZOO tym razem od ul. Księcia Józefa. Potem na błoniach 2 kółka, jeździłem spokojnym tempem 28-30, ale ktoś zaczął się ze mną ścigać niestety trochę mi zajęło doścignięcie gościa(2 z przodu daje się we znaki, o mało nie ukręciłem korby) Trochę pogadaliśmy i się rozdzieliliśmy! ( Pozdrawiam Marcin! :)) Dalej już samotnie na tor kajakowy i do domu .
Rano nie wiedziałem znów gdzie się wybrać, ale postanowiłem przypomnieć sobie starszą trasę. Samotnie wybrałem się w trasę do Zatoru przez Babice. O godzinie 14:40 wyjechałem z domu. Na szczęście była przyjemna pogoda - słońce, ale bez upału. Już w drodze do Zakopanego miałem problem z kasetą i łańcuchem.. Niestety przyszła pora wymienić cały napęd, nie uda się chyba nic z niego uratować.. W dodatku jutro niedziela, więc sklepy zamknięte, muszę przeboleć z tym przeskakiwaniem do poniedziałku.
Trasa przyjemna tylko, że ten napęd... Pierwszy postój jak zwykle w Brodle. Tam napełniłem bidon i jazda dalej. Dzisiaj na drogach mały ruch w końcu sobota. Droga do zjazdu na Zator była bardzo pagórkowata, a Ja nie mogłem się zbytnio wykazać, bo łańcuch wariował. W Zatorze odbywają się jakieś występy z okazji Sceny Letniej. Po zjedzeniu lodów i napełnieniu bidonu ruszyłem już w stronę Krakowa. Na trasie tylko jeden podjazd w Półwsi.
Podsumowując forma po Zakopanem jest rewelacyjna jednak ten napęd nie pozwala na nic więcej.. W Poniedziałek się wybiorę to zmienić.
Dzisiaj musieliśmy wracać do domu. Wczoraj odpoczywaliśmy w stolicy Tatr, jednak pogoda nie bardzo nam dopisała, było chłodno a czasem kropiło. Z naszego domku ruszyliśmy o 9:30. Pierwsze kilometry to zjazdy w korku w stronę Nowego Targu, tam zmieniliśmy się z Dominikiem plecakiem. Dalsza droga to krótki zjazd i podjazdy do serpentyny w Chabówce. Jednak patrzyłem dziś z dziwieniem, na to jaką drogę przejechaliśmy do Zakopanego, ale daliśmy radę długim podjazdom. Potem zjazd po serpentynie i postój na stacji Orlenu. Była już 11. Następnie zaczęliśmy podjazd do Rabki Zdrój. Po dojeździe na górę zaczął się 10 kilometrowy zjazd do Lubienia. Tam znów zmieniliśmy się plecakiem. Była 12. Potem zaczęliśmy odcinek do Stróży, była to raczej płaska droga. W Stróży zrobiliśmy sobie przerwę, zjedliśmy po drożdżówce i uzupełniliśmy bidony. Droga ekspresowa skończyła się w Myślenicach, więc tam wjechaliśmy na główną drogę. Tu już pagórkowaty teren doprowadził nas do Krakowa. O godzinie 14:20 byliśmy już w domu :).
Podsumowując wycieczka udana. Może następnym razem wybierzemy się w więcej osób i w dalszą podróż.
Dzisiaj wyruszyliśmy z Dominikiem w naszą pierwszą kilkudniową wyprawę, trafiło na Zakopane.. Przed wyjazdem było sporo kłopotów, jednak udało się wszystko dopiąć na ostatni guzik i ruszyliśmy. Przed wycieczką mieliśmy też obawy czy damy radę w ogóle dojechać do naszego celu. Przyszło to w bólu, ale bez większych problemów!! Ale od początku.
Pobudka 8:20, mieliśmy zamiar wyruszyć o 9:30 jednak z przyczyn losowych wyjechaliśmy o 10:15... Niestety dzisiaj strasznie wiało.. Początek dość trudny, jednak bez forsowania tempa wyjechaliśmy z Krakowa. Pierwszy kawałek to trudny interwał.. Pierwszy odpoczynek zrobiliśmy na stacji w Głogoczowie. Po chwili przerwy ruszyliśmy dalej. Zaraz ukazała nam się tabliczka z napisem Myślenice! Tutaj oddałem Dominikowi plecak i ruszyliśmy starą zakopianką w dalszą drogę. Tutaj raczej płasko. Następną przerwę zrobiliśmy po ok. 10km od Myślenic. Napełniliśmy bidony i zjedliśmy po drożdżówce. Zaraz po ruszeniu zaczęło padać, martwiliśmy się że zacznie lać.. Na szczęście udało się uciec przed deszczem. Wiatr nam dalej nie pomagał.. Męczyliśmy się okropnie. W końcu dojechaliśmy do końca drogi ekspresowej i zaczął się jeden z trudniejszych odcinków. Jednopasmowa kręta droga wiodąca cały czas pod górę doprowadziła nas do Rabki Zdrój. W Chabówce zjechaliśmy na stację i chwilę odpoczywaliśmy. Było już ok. 13. Czekał na nas największy podjazd na trasie. Miał ok. 4 km długości.. Udało się całkiem dobrze wyjechać. Zrobiliśmy zdjęcie i ruszyliśmy dalej. Zostało nam już 35 km do Zakopanego. Utrudnienia w ruchu przed Nowym Targiem dały się we znaki, musieliśmy przedzierać się pomiędzy autami... W Nowym Targu odpoczynek. Po nim zaczęło się już odliczanie kilometrów do końca.. Byliśmy już zmęczeni. Droga się strasznie dłużyła.. Zjechaliśmy do sklepu w Białym Dunajcu. Zjedliśmy po 2 7Daysy i ruszyliśmy ;). Jadąc cały czas ok. 21 km/h doturlaliśmy się do Zakopanego.
Udało się!! Podsumowując dzień bardzo męczący. Była to najtrudniejsza do tej pory trasa, jaką pokonaliśmy. Pozdrawiam z Zakopanego
Dzisiaj wybraliśmy się z Dominikiem trochę rozjeździć się przed jutrem. Dmuchało nieźle, mam nadzieję że jutro unikniemy tego wiatru.. Poza tym jeden podjazd pod ZOO i 2 kółka po błoniach. Oby jutro się udało! :)
Wczoraj po powrocie z wakacji mieliśmy z Dominikiem gdzieś wyskoczyć jednak pogoda nie pozwoliła, a więc dopiero dziś ruszyliśmy. Postanowiłem, że przejedziemy dość wymagającą trasę przez Gdów i powrót przez Dobczyce.. Początek to interwał do Gdowa. Tam przerwa 10 minutowa i jazda dalej, droga we Winiarach dalej zamknięta, więc objazdem przez Stadniki dojechaliśmy do Dobczyc, nie zatrzymując się dojechaliśmy do podjazdu w Dziekanowicach. Przerwę zrobiliśmy ok. 3-4 kilometry dalej. Dostaliśmy wtedy cynk z Krakowa, że zbiera się na burzę, nie przejęliśmy się za bardzo, uzupełniliśmy bidony i jazda dalej. Na razie nikomu nie polecam jazdy tamtędy, remontów a remontów. Dopiero w Wieliczce zobaczyłem błyskawice. Nieco przyspieszając przejechaliśmy do Rajska, a stamtąd do Swoszowic. Pomału zaczynało padać. Zakopianka już była mokra... Udało się uciec! Teraz leje :)
Miała być setka jednak burza uniemożliwiła ten zamiar... Podsumowując noga jest dobra. Udało mi się troszkę odpocząć od roweru, ale wracam do niego z uśmiechem!
Dzisiaj mieliśmy z Dominikiem pojechać do Dobczyc, a potem na tor kajakowy. Jednak rozlało się.. Umówiliśmy się, więc o 18 pod secesją i ruszyliśmy w stronę Skawiny, jednak znów zaczęło lać na trasie, więc skręciliśmy w ul. Zawiłą i przez Skotniki pojechaliśmy na tor kajakowy. Tam się trochę ścigaliśmy, Dominik mi nie dał większych szans i wygrał ze mną 5:2.. Potem mocnym tempem pojechaliśmy w stronę ZOO. Przed podjazdem uzupełniliśmy bidon i zaczęliśmy podjeżdżać. Bruk dzisiaj bardzo śliski. Potem przejechaliśmy na błonia i zrobiliśmy sobie 2 kółka. Następnie ulicą Emaus w stronę Ks. Józefa i Mostu Grunwaldzkiego. Tam się rozstaliśmy. Dobry trening, szkoda tylko że nie udało się pojechać do Dobczyc...
Dzisiaj niedziela, której w ogóle nie czuję, chyba mam za dużo wolnego! :D Zaplanowałem sobie lekko pagórkowatą trasę z jednym podjazdem pod ZOO. Tempo do Szczyglic wysokie powyżej 29.5. Nie robiłem sobie żadnych przerw, bo mało piłem jednak w takiej temperaturze nie trzeba dużo wody. Stanąłem dopiero na torze kajakowym, odpocząłem ok. 10 minut i ruszyłem w stronę ZOO. Niestety nie pomyślałem, ile osób będzie w niedziele i natknąłem się na sporo osób schodzących w stronę Królowej Jadwigi. Dziękuję jakiejś Pani za doping(może przeczyta) :) Potem podjechałem na błonia zrobiłem sobie 2 kółka i wróciłem do domu. Około godziny 20 pojechałem jeszcze trochę się pokręcić po mieście. Dodatkowo udało mi się pokonać już 6000km w tym roku, zajęło mi to ponad 229 godzin. :)
Dzisiaj przed moim wyjściem znów się zerwała burza, gdy nieco przeschło ruszyłem na krótszą trasę, w końcu była już 17, a że Dominik nie mógł iść na rower postanowiłem pójść później na piłkę. Przejechałem podstawową traskę, w Tyńcu spotkałem jakiegoś kolarza, ale wyprzedziłem go.. Myślałem, że się dołączy ale pojechał swoim tempem. Natomiast na torze kajakowym, spotkałem też jakiegoś kolarza, ten natomiast jechał w miarę szybko, więc postanowiłem zacząć zmiany na przodzie. Przez całe bulwary nasza prędkość nie spadła poniżej 37 km/h. Jednak potem rozstaliśmy się, nawet nie wiem jak się nazywał mój towarzysz.. Następnie przejechałem jedno kółko po błoniach i wróciłem do domu. Szybko się przebrałem i wyruszyłem pograć troszkę.. Wróciłem całkowicie przemoczony, nic nie było na mnie suchego...