Dzisiaj postanowiłem sobie potrenować interwał i ruszyłem w stronę Gdowa, tam ok. 10 podjazdów z nachyleniem 6-9%. W Gdowie chwilka odpoczynku i powrót tą samą drogą. We Wieliczce napełniłem bidon i ruszyłem w stronę Niepołomic. Niestety dzisiaj mocno dmuchało, więc bardziej się męczyłem. W Niepołomicach chwilka przerwy. Potem ruszyłem w stronę Nowej Huty, byłem zdziwiony, że tak mały ruch jest na Igołomskiej. Ostatni przystanek zrobiłem sobie na placu Centralnym. Pepsi uratowała mnie! :) Po dojeździe do domu byłem trochę zmęczony. Potem pojechałem jeszcze na piłkę..
Podsumowując, interwał dobra sprawa, jednak muszę popracować nad przyspieszeniem.
Dzisiaj wyruszyliśmy z Dominikiem o godzinie 15. Postanowiliśmy sprawdzić trasę do Miechowa. W Krakowie 2 razy o mało co się nie wywróciłem, niestety przerzutki dalej lekko przeskakują.. Potem nerwy na alejach z kierowcami, jednak rowerzysta musi walczyć o swoje na drodze.. Do samych Słomnik dojechaliśmy całkiem szybko. Tam zjedliśmy drożdżówkę i uzupełniliśmy bidon. Dalsza droga to teren mocno pagórkowaty, kilka trudniejszych podjazdów i dotarliśmy do celu naszej wycieczki. Tam zrobiliśmy sobie drugą przerwę, kupiliśmy wodę, zrobiliśmy zdjęcia i ruszyliśmy w drogę powrotną. Kawałek za Słomnikami w stronę Marszowic, trafiliśmy na roboty drogowe. Zatrzymaliśmy się w Marszowicach przed podjazdem. Po chwili odpoczynku ruszyliśmy dalej w stronę Krakowa. Na odcinku Kocmyrzów - Kraków, trwają remonty na drodze, nie ma co się dziwić, dziury są straszne! Na koniec podjechaliśmy na błonia zrobić sobie 1 kółko i na moście Grunwaldzkim rozdzieliliśmy się.
Ja w Miechowie
Dominik w Miechowie
Mniejsza Bazylika w Miechowie
Podsumowując udało się znów zrobić setkę, zobaczyliśmy nowy kawałek trasy od Słomnik. Kilka podjazdów na prawdę zmęczyło, jednak one bardziej trafiają w mój gust bo są dłuższe o mniejszym nachyleniu i nie wycinają tak bardzo. Forma jest!
Dzisiaj mieliśmy z Dominikiem wyruszyć o 16 w stronę Słomnik, jednak właśnie przed 16 zaczęło lać... Do godziny 20 byliśmy uziemieni w domu.. Potem padł pomysł pomysł pojechania czasówki po błoniach, warunki sprzyjały w dodatku mało ludzi. Udało się o wiele pobić wcześniejszy rekord. Potem jeszcze kilka rundek po błoniach i uzupełnienie bidonu na Salwatorze. Następnie udaliśmy się z bratem na Tor Kajakowy, była już godzina 22. Jednak jazda po ciemku ma swoje zalety!! Szkoda, że nie udało się dzisiaj zrobić więcej kilometrów, ale poprawienie czasu na błoniach bardzo mnie cieszy!!
Dzisiaj postanowiłem się przejechać aby rozkręcić nogi po przerwie, w dodatku rano się dowiedziałem, że wieczorem piłka więc nie planowałem długiej trasy.
Do samych Szczyglic noga podawała super, średnia 29.9, potem też całkiem dobrze, zrobiłem sobie 1 przerwę, napełniłem bidon i zjadłem loda :) Po wyruszeniu dalej jechało mi się całkiem dobrze. Na bulwarze ktoś mi siadł na kole, więc przyspieszyłem. Jechałem ok. 38-39km/h w końcu odpuścił, chyba się przekonał, że z byle kim nie ma do czynienia :D. W drodze powrotnej ulicą Norymberską i Kapelanką już byłem zmęczony, niestety za mało zjadłem rano i brak sił dał się we znaki. Po przyjściu do domu zjadłem duży obiad, który mnie uratował :)
Dom > Swoszowice > Wieliczka > Grabówki > Skawina > Tor Kajakowy > ZOO > Al. 29 Listopada > Błonia > Dom
Dzisiaj przyjechałem z wakacji, już od jakiegoś czasu czułem głód rowerowania, który chciałem zaspokoić. Po kilku godzinach odpoczynku, wyruszyłem z Dominikiem na traskę, która początkowo miała mieć 75km ;) jednak trochę ją poprawiliśmy i wyszła nam setka. Zaczęliśmy od Swoszowic tam podjazd, uzupełniliśmy bidon i ruszyliśmy dalej. Do Wieliczki prowadził Dominik narzucając mocne tempo! W Grabówkach kolejny ciężki podjazd. Następnie przejechaliśmy pagórkowatą trasą do Zbydniowic, gdzie napełniliśmy bidony. Podczas całej wycieczki dużo rozmawialiśmy, w końcu długo się nie widzieliśmy! ;) W Tyńcu kolejna przerwa na napełnienie bidonów! Na torze kajakowym chwilę się pościgaliśmy z Dominikiem. Po zakończeniu naszych wyścigów odpoczęliśmy sobie i ruszyliśmy pod ZOO. Postanowiliśmy nie jechać na czas, ale spokojnym tempem, myślę jednak że gdyby Dominik zdecydował się to poprawiłby swój czas o dobre 10 sekund może więcej! Potem podjechaliśmy do Michała w celu przymierzenia roweru. Potem jeszcze zrobiliśmy sobie kółko po błoniach i moście grunwaldzkim się rozdzieliliśmy!
Podsumowując forma troszkę spadła, w końcu 9 dni bez jazdy robi swoje, cieszę się że miałem siłę po 16 godzinach spędzonych w autokarze na setkę na rowerze! Super zaczęliśmy z Dominikiem ten miesiąc! Mam odnośnie niego dużo planów, a dzisiejszy dzień jest tylko krokiem w tym co możemy zrealizować z moim bratem!
Dzisiaj wybraliśmy się z Dominikiem, na odkładaną trasę do Wadowic. O 14:30 wyjazd z domu. Wiedzieliśmy, że początek jest trudny ale nie aż tak ! Podjazd za podjazdem, w dodatku Dominik dzisiaj nie czuł się najlepiej. Robiło mu się słabo, bałem się, że coś mu się stanie ale dał radę ! Twardy chłop !! Pierwszy odpoczynek na stacji w Głogoczowie.. Po 10 - 15 minutach ruszyliśmy dalej zjazdy doprowadziły nas na drogę nr 52 w stronę Wadowic.. Nagle niebo zrobiło się czarno-szare i myśleliśmy, że zaraz lunie jak z cebra na szczęście rozeszło się po kościach, a deszcz złapał nas dopiero w Zatorze.. Po dość trudnym podjeździe, Dominikowi znów się zrobiło słabo, usiedliśmy z boku i odpoczęliśmy.. W Kalwarii naszedł czas, aby zastanowić się co robić dalej, czy wracać czy jechać dalej. Dominik czuł się już podobno lepiej, i chciał jechać dalej, więc z przymrużeniem oka uwierzyłem mu i ruszyliśmy. Kilka podjazdów, trochę zjazdów i już byliśmy w Wadowicach. Tam odpoczęliśmy dłużej, zrobiliśmy sobie zdjęcie i ruszyliśmy do Zatoru. Tam wymuszona przerwa przez deszcz, postanowiliśmy sobie kupić lody, chyba powoli stajemy się stałymi klientami :) Powrót przez Tyniec i tor kajakowy.
Dominik w Wadowicach
Ja w Wadowicach
Fontanna w Wadowicach
Kościół
Podsumowując początek trasy bardzo trudny, ale od Kalwarii przyjemnie! Tą trasę polecam osobom, które już przejechały nie jedną setkę w tym roku.. Ta przejażdżka była jedną z najdłuższych w tym roku! Teraz czeka mnie przerwa do 2 sierpnia.
Podsumowując cały Lipiec jestem bardzo zadowolony ze swojego wyniku ! Zrobiłem 6 setek, pobiłem rekord dystansu w 1 dniu, osiągnąłem w tym miesiącu najwyższą prędkość, która wyniosła 71.8. Udało też się w dobrym czasie wyjechać pod ZOO (6:47). Gdyby nie wyjazd na wakacje pewnie dałbym radę dociągnąć do 2000km w miesiącu !
Dzisiaj rower był już sprawny, więc wyruszyłem w stronę Skały. Podczas jazdy miałem sporo nie miłych przygód.. Na początku ból brzucha, przez to musiałem szybko znaleźć restaurację z WC ;) Ból minął po ok. 15-20 minutach odpoczynku. Jeszcze przed Skałą użądliła mnie Osa, w palca. Dopiero w domu mogłem wyciągnąć całe żądło.. Początkowo planowałem pojechać ze Skały do Słomnik, jednak te przygody zniechęciły mnie do dalszej podróży w dodatku dostałem informację z domu, że w Krakowie burza. Wróciłem tą samą trasą, burza spotkała mnie w Zielonkach.
Wieczorem pojechałem jeszcze pod ZOO poćwiczyć przed jutrem ! ;)..
Przerwa w rowerowaniu była spowodowana uszkodzoną piastą w tylnym kole. Przez to złapałem 2 gumy!
Niestety dzisiaj rano zobaczyłem, że znów nie mam powietrza w tylnym kole!!!! Pojechaliśmy z Dominikiem pod stację i kompresorem napompowaliśmy ją, po czym rozdzieliliśmy się, po przejechaniu kilometra już czułem, że dętka jest uszkodzona.. Niestety jest dzisiaj sobota i nie mam kiedy kupić dętki !! Naprawię to dopiero w poniedziałek. Ehh.. Nie uśmiecha się do mnie szczęście przed wyjazdem...
Dzisiaj wyruszyliśmy z Dominikiem ok. 16:30, do Skawiny jechało się całkiem dobrze.. Pierwszy odpoczynek 20 km za domem, aby napełnić bidony, niestety od 2 dni nie mogę sobie dobrze ustawić siodełka i jest mi trochę nie wygodnie.. Potem już do Zatoru bez żadnego przystanku.. Tam odpoczęliśmy i zjedliśmy lody ;).. Po wyruszeniu noga się całkiem dobrze kręciła, w drodze powrotnej zatrzymywaliśmy się też raz tym razem po wodę i drożdżówkę ! ;) Wracając przez Tyniec spotkaliśmy jakąś zorganizowaną drużynę kolarek i 2 kolarzy! ;) Na torze kajakowym dobijaliśmy kilometry, bo Dominik musiał dobić do 100 ! Trochę się pościgaliśmy się i wróciliśmy do domu! ;) W domu byliśmy ok. 21:00
Eh.. Nieudany dzień.. Dzisiaj przed samym wyjściem zobaczyłem, że złapałem kapcia :/ więc musiałem to naprawić.. Najpierw do sklepu po dętkę.. Wyszedłem dopiero o 17:30... Pojechałem sobie do Szczyglic, wróciłem przez ZOO, jeszcze przed podjazdem chciałem pójść uzupełnić bidon, to przy kasie okazało się że nie wziąłem pieniędzy!! Wstyd na cały sklep :/ Przez 15 kilometrów jechałem z pustym bidonem i pyskiem :/ Potem jeszcze podskoczyłem do Empiku..
Jedynym pozytywnym akcentem tego dnia to 5000km !! :)